Info
Ten blog rowerowy prowadzi sheep z miasteczka Kraków. Mam przejechane 10297.21 kilometrów w tym 1568.58 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 20.86 km/h i się wcale nie chwalę.Więcej o mnie.
Moje rowery
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2013, Czerwiec4 - 0
- 2013, Maj6 - 0
- 2013, Kwiecień6 - 0
- 2013, Styczeń1 - 0
- 2012, Czerwiec7 - 3
- 2012, Maj6 - 1
- 2012, Kwiecień7 - 0
- 2012, Marzec1 - 2
- 2011, Sierpień8 - 3
- 2011, Lipiec1 - 0
- 2011, Czerwiec1 - 0
- 2011, Maj6 - 4
- 2011, Kwiecień8 - 1
- 2011, Marzec6 - 4
- 2011, Luty8 - 0
- 2011, Styczeń13 - 3
- 2010, Grudzień2 - 0
- 2010, Listopad6 - 0
- 2010, Wrzesień1 - 0
- 2010, Sierpień7 - 14
- 2010, Lipiec5 - 10
- 2010, Czerwiec8 - 8
- 2010, Maj8 - 10
- 2010, Kwiecień9 - 10
- 2010, Marzec7 - 3
- 2010, Luty3 - 4
- 2010, Styczeń11 - 0
- 2009, Wrzesień5 - 0
- 2009, Sierpień13 - 15
- 2009, Lipiec8 - 3
- 2009, Czerwiec8 - 4
- 2009, Maj10 - 12
- 2009, Kwiecień8 - 5
- 2009, Marzec4 - 0
- 2009, Luty3 - 1
- 2009, Styczeń9 - 0
- 2008, Grudzień6 - 0
- 2008, Listopad6 - 1
- 2008, Październik5 - 0
- 2008, Wrzesień4 - 0
- 2008, Sierpień4 - 0
- 2008, Czerwiec5 - 0
- 2008, Maj1 - 0
- 2008, Kwiecień1 - 0
- 2008, Marzec1 - 0
Wpisy archiwalne w kategorii
maratony
Dystans całkowity: | 1348.02 km (w terenie 1193.88 km; 88.57%) |
Czas w ruchu: | 97:47 |
Średnia prędkość: | 13.79 km/h |
Maksymalna prędkość: | 67.78 km/h |
Suma podjazdów: | 20941 m |
Maks. tętno maksymalne: | 195 (105 %) |
Maks. tętno średnie: | 162 (88 %) |
Suma kalorii: | 57251 kcal |
Liczba aktywności: | 23 |
Średnio na aktywność: | 58.61 km i 4h 15m |
Więcej statystyk |
Dane wyjazdu:
56.00 km
55.00 km teren
05:59 h
9.36 km/h:
Maks. pr.:49.83 km/h
Temperatura:28.0
HR max:177 ( 93%)
HR avg:159 ( 84%)
Podjazdy:1900 m
Kalorie: 5050 kcal
Rower:Centurion
Krynica 2010
Sobota, 14 sierpnia 2010 · dodano: 14.08.2010 | Komentarze 10
Bepanten. Właśnie zużyłem duże ilości bepantenu. Pożyczyłem od 11-miesięcznego synka. Uuu... jak łagodnie koi :-)Jeszcze nigdy nie byłem 6 godzin na trasie maratonu. Fatalne opony, fatalna kondycja - ale dojechałem :-)
Na 48 kilometrze zgubiłem czujnik prędkości więc część danych jest obarczona małym błędem.
A było tak: przed startem byłem dobrej myśli, brak regularnych treningów i kilometrów miałem zrównoważyć entuzjazmem :-))) Nastawiałem się na stosunkowo ciężki maraton ale w normie. Taki że dam radę i dojadę w całkiem przyzwoitym czasie. Celowałem w czas do pięciu godzin. Start poszedł gładko do pierwszego podjazdu, był wąski (zawsze wtedy przypomina mi się tekst z Kilera:
- Wąski jestem.
- Widzę).
Wąsko to wąsko, lecą niezłe teksty, wszyscy się denerwują, część zsiada etc.
A później jak już się poprzecierało wiedziałem że saguaro na tyle nie da rady, ślizgało się strasznie i co gorsza nie oczyszczało. Pomyślałem że będzie ciężko. Po paru chwilach wiedziałem że nobby nic na przodzie z przebiegiem sześciu tysięcy km też nie da rady (a w garażu leża i się nudzą Excavatory dokładnie na błoto - nie wiem czyby pomogły ale na pewno by nie zaszkodziły). To już była katastrofa, rower był co nieco niesterowalny a ja zacząłem szukać jakiegoś dobrego tekstu, który usprawiedliwi mój zjazd na start (już w okolicy 6 km takie myśli - no,no). Ale to by było za wstydliwe więc pojechałem dalej. Podjazd na Jaworzynę miodzio. Bardzo jestem zadowolony że wyjechałem całość choć za wolno jak na mój gust, wyprzedziła mnie tam zawodniczka z grupy Plannja, pomyślałem że chyba nie jest dobrze bo powinienem jechać przed nią. Ostatecznie później ją wyprzedziłem ale to mi pokazało że chyba będzie nieciekawie. Zjazd z Jaworzyny że klękajcie narody!!! Nie udawałem kozaka i zbiegłem. Zaraz po nim spotkałem po raz pierwszy taaakie błoto że nie dało się nawet zjeżdżać w dół. Masakra. Dużo piłem - nie omijałem bufetów. W ogóle wokół siebie nie widziałem zawodników z którymi sąsiaduję w klasyfikacji generalnej - nie wiedziałem co się dzieje, czy jadę tak słabiutko że ich nie dogoniłem, czy nie przyjechali. Po analizie wyników okazało się że paru z nich nie było. Podjazd na Słotwinach w prażącej patelni dawałem z buta i strasznie z tego powodu było mi źle :-)))
Od ostatniego bufetu umierałem sobie po cichutku na młynku rzężąc resztkami sił. Do mety wyprzedziło mnie na tym odcinku na pewno kilkunastu jak nie więcej zawodników. Braki kondycyjne ujawniły się z pełną mocą. Zjazd z Góry Parkowej wg zasady "co? ja nie zjadę?" - trzymałem się prawej strony tak jak kierująca ruchem nakazała i po chwili już gleba :-) Znowu NN pokazał że czas już na zmianę. Niedługo potem meta i jakiś ciekawy gość z obsługi spuszczający pompowany banner na mnie i drugiego zawodnika.
W sumie jestem zadowolony że dojechałem.
Gratulacje dla chłopaków z iSport Team, Tomek miał super wynik, Kondzio jak zwykle godzinę przede mną a Erni mimo przygód dotrwał do mety i awansował w generalce na 4 pozycję. Reszta zresztą też jest wyżej.
PS. Zawodniczka z AZS która wyprzedziła mnie na 22 km. (pewnie miała jakieś problemy w pierwszej części dystansu) na mecie była 1:20 przede mną. Szok. Jak widać można - eee jednak nie, pojawił się DNF!!!
Oficjalny czas 5:59:28
open: 223/355
M3: 74/118
Rześki i wyluzowany.© sheep
Chcę się już połozyć. W łózku. Albo gdziekolwiek.© sheep
Kategoria maratony
Dane wyjazdu:
66.38 km
60.00 km teren
05:30 h
12.07 km/h:
Maks. pr.:48.09 km/h
Temperatura:24.0
HR max:183 ( 96%)
HR avg:158 ( 83%)
Podjazdy:2129 m
Kalorie: 4660 kcal
Rower:Centurion
Głuszyca 2010
Niedziela, 1 sierpnia 2010 · dodano: 02.08.2010 | Komentarze 0
O jak mnie plecy nap......Trochę się bałem tej Głuszycy. Ale postanowiłem wziąć byka za rogi i powalczyć. Start poszedł gładko - Konrada miałem przed sobą tylko przez 1,5 km, bardzo mocno (dla mnie za mocno) startuje, Tomka nawet nie zauważyłem jak odjechał. Startowaliśmy w nowych team'owych strojach więc czułem sie zobowiązany nie przyjechać na samym końcu stawki. Pierwsza pętla do stadionu całkiem przyjemna, oczywiście kupa ludzi mnie zdążyła wyprzedzić na pierwszych kilometrach, gdzie ta moc? :-) Szybkie zjazdy po luźnych kamyczkach uświadomiły mi ze skuteczne i krótkie hamowanie jest niemożliwe. Ponieważ nie było tak gorąco jak w 2009 było przyjemniej. Sfrajerowałem się przed podjazdem pod Orła i zjazd poprzedzający przejechałem żwirową drogą zamiast polem. Były momenty :-) Podjazdów nie wyciągnąłem niestety do końca ale przynajmniej rozprostowałem plecy. Cholernie mnie podczas tego maratonu bolały. Nie podobał mi się asfaltowy zjazd, niczemu nie służył, chyba wolałbym jednak teren. Podjazd z betonowymi zakrętami nawet nie był tragiczny.
Dużo bufetów to super sprawa, szczególnie po ubiegłorocznych doświadczeniach.
Saguaro sprawowało się znakomicie. W ogóle do roweru nie mam zastrzeżeń. Amor na zjazdach popracował. Ze swoich zjazdów jestem nawet zadowolony, nie jestem demonem prędkości :-) ale zjeżdżam a nie schodzę. Widziałem skutki jakiegoś nieprzyjemnego upadku - pacjent był pod opieką a za chwilę jechała już do niego ekipa GOPR. Od połowy dystansu jechałem mniej więcej w tym samym towarzystwie mieszając się od czasu do czasu. Na końcu trasy dogoniłem nawet zawodniczkę, która "prześladuje" Kondzia i Tomka. Wynik nie powala na kolana ale z drugiej strony procentowa strata do zwycięzcy kategorii nie jest mega tragiczna. W generalce powinienem wskoczyć wyżej. Kto wie, może do końca sezonu uda się nawet osiągnąć założony cel?
Konrad oddalał mi się przez cały dystans jak wynika z międzyczasów i to od pewnego momentu wręcz dramatycznie.
Oficjalny czas: 5:39:40
Open: 288/447
M3: 91/142
Głuszyca 2010© sheep
Kategoria maratony
Dane wyjazdu:
72.21 km
70.00 km teren
03:32 h
20.44 km/h:
Maks. pr.:39.75 km/h
Temperatura:29.0
HR max:179 ( 94%)
HR avg:158 ( 83%)
Podjazdy:527 m
Kalorie: 2986 kcal
Rower:Centurion
Murowana Goslina 2010
Niedziela, 4 lipca 2010 · dodano: 05.07.2010 | Komentarze 2
Pozostał tylko piach i zgrzytanie zębami. Ładnie żarło ale niestety zdechło na 57 kilometrze gdzie zaliczyłem nieprzyjemnego dzwona i za jednym zamachem flaka z tyłu.Dętkę zmieniłem nawet szybko ale niestety potłukłem kolano i dłonie w efekcie czego później już tylko toczyłem się do mety.
Z analizy wyników wnioskuję że jechałem na czas 3:21 - 3:22 - goście z Maruderów, którzy cały dystans jechali za mną przyjechali z 3:23 a zawodniczka z AZS UEK, którą dogoniłem za drugim bufetem i wyprzedziłem dojechała z 3:28
Szkoda - miałem raczej niewesoły powrót do domu.
Gratuluję chłopakom dobrych wyników i awansów w generalce.
PS. Z drugiej strony to dopiero pierwsza guma odkąd jeżdżę w maratonach więc chyba nie mogę być bardzo niezadowolony. ALE JESTEM !!!
Oficjalne wyniki:
czas: 3:43:52
open: 299/389
M3: 102/126
Murowana Goslina 2010© sheep
Kategoria maratony
Dane wyjazdu:
47.82 km
47.00 km teren
04:17 h
11.16 km/h:
Maks. pr.:55.07 km/h
Temperatura:11.0
HR max:172 ( 91%)
HR avg:155 ( 82%)
Podjazdy:1847 m
Kalorie: 3523 kcal
Rower:Centurion
Miedzygórze 2010
Sobota, 19 czerwca 2010 · dodano: 20.06.2010 | Komentarze 3
Znacznie zmieniona trasa w stosunku do edycji 2009, chyba bardziej wymagająca pod względem technicznym, brak deszczu choć mokro.Co do wyników (moich) to zacytuję Erniego: "...Baranek moze byś tak zaczął jeździć jak w wyścigu a nie na wycieczce?...". Muszę to rozważyć :-)
Nie złapałem żadnego dzwona, nie złapały mnie skurcze. Nuuuda, jak dialogi w polskich filmach :-). Przez cały tydzień przed maratonem nie miałem szansy wsiąść na rower i chyba trochę tego mi brakowało. Spodziewając się charakteru trasy jak w 2009 zostawiłem na tyle mocno zjechanego RRona i to nie był dobry pomysł bo się co nieco ślizgał pod górę. Muszę też zmniejszyć ciśnienie w amorze bo na szybkich zjazdach łapy mi odpadały. A można było zjeżdżać szybciej.
310/416 open
111/146 M3
oficjalny czas 4:23:16
Międzygórze 2010© sheep
Kategoria maratony
Dane wyjazdu:
51.34 km
45.00 km teren
05:09 h
9.97 km/h:
Maks. pr.:58.37 km/h
Temperatura:8.0
HR max:175 ( 92%)
HR avg:157 ( 83%)
Podjazdy:1844 m
Kalorie: 4315 kcal
Rower:Centurion
Złoty Stok 2010
Niedziela, 16 maja 2010 · dodano: 16.05.2010 | Komentarze 5
Ujechałem się na maksa. Bardzo męczący maraton o którym przed startem miałem jednak inne wyobrażenie. Po 500 metrach odjechał sobie w siną dal Tomek a po kilometrze Konrad - już ich nie zobaczyłem :-)Po pierwszym podjeździe zgodnie z przedstartowymi ustaleniami zerknąłem na czas - było 1.01 po mniej więcej 9 km (Erni na mecie zeznał że miał tam czas 45 minut), więc nastawiłem się psychicznie na czas całości ok. 4,5 godziny. Życie boleśnie zweryfikowało moje wyobrażenia :-)))
Po 25 km musiałem zdjąć zasyfione okulary i od razu dostałem w oko błoto.
Błota były tony a ostatnie 10 km po cudownym rozmnożeniu się dystansu z zapowiedzianych 43 do 51 to była litania przekleństw wszystkich kierowanych przeważnie do orga. Końcówka naprawdę była nieciekawa.
Na trasie zauważyłem na liczniku nachylenie 26% ale na wykresie po ściągnięciu danych było nawet 33%. Cholera dużo! W dół pokazał max 59%
Zjazdy były nawet OK choć niektóre były zbiegane (tak jak i niektóre górki robione z buta).
A organizmu się nie oszuka - pojedzie tyle ile się go wytrenuje :-)))
Aha, nowe opony (Kenda ExCavator) na błoto okazały się OK ale najbardziej podobały mi się Panaracer'y na meridzie Erniego. Ostry bieżnik.
Oficjalny czas 5:16:52
Open 305/406
M3 112/153
Złoty Stok 2010© sheep
Kategoria maratony
Dane wyjazdu:
65.11 km
45.00 km teren
02:57 h
22.07 km/h:
Maks. pr.:48.67 km/h
Temperatura:10.0
HR max:175 ( 92%)
HR avg:159 ( 84%)
Podjazdy:384 m
Kalorie: 2520 kcal
Rower:Centurion
Dolsk
Sobota, 10 kwietnia 2010 · dodano: 10.04.2010 | Komentarze 4
Zimno, mokro i wietrznie. Ale całkiem fajnie. Tylko wynik jakiś taki słaby...A gdybym tak tylko był w stanie przyjechać gdzieś koło Konrada (12 minut wcześniej) to w open byłoby ok. 100 pozycji wyżej. No i Tomek też mi zwiał na 5 minut. Nic tylko trenowac :-)
Ale ogólnie jestem zadowolony, przetrenowalem jazdę w grupie (pociągi to jest siła - w porównaniu z nimi pojedynczy biker jest niczym, no chyba że jest rowerowym king kongiem) a nie tylko solo, do 40 km. radziłem sobie dobrze a później było już słabiej, zdechłem ostatecznie jakieś 3-4 km. przed metą.
Dużo asfaltów, bardzo szybkich ale przeważnie z niekorzystnym wiatrem. No i piach - raczej go nie polubię. Pomiędzy 20 a 40 kilometrem była fajna ciuchcia. Z międzyczasów wynika że w połowie stawki byłem jakieś 6 minut za Konredem i Tomkiem ale o ile do Tomka dystans na mecie minimalnie się zmniejszył to do Konrada podwoił. Mam nadzieję że to nie będzie w tym sezonie trwały trend :-)
M3: 126/173
Open: 417/557
Kategoria maratony
Dane wyjazdu:
67.50 km
55.00 km teren
04:01 h
16.80 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:22.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Centurion
MTB Kraków
Niedziela, 30 sierpnia 2009 · dodano: 30.08.2009 | Komentarze 3
Zaczęło się fajnie bo rano wstałem wyspany i pełen ochoty do pedałowania. To juz coś. O 10 byłem już przy Błoniach z mocnym postanowieniem zajęcia jakiegoś sensownego miejsca w "rynnie" startowej. Ale okazało się że na rowerze nie mam licznika, poczułem się bez niego bardzo samotny i nieswój, postanowiłem po niego wrócić. To kosztowało mnie następne 40 minut zupełnie bezsensownie stracone bo licznika w domu i tak nie znalazłem. Zaopatrzyłem się w żele i stanąłem grzecznie na samym końcu ponad 1300 (mega + mini) chętnych do jazdy bikerów. Start czołówki przeszedł na końcu zupełnie niezauważenie, ruszyłem po czterech minutach i kogo mogłem to jeszcze wyprzedziłem na błoniach ale wiadomo że na błoniach to sobie można... Hamernia jest wąska i tam też raczej uważałem żeby nie wyciąć orła w kolizji a nie wyprzedzałem. Cokolwiek ciekawie było od pierwszego podjazdu do ZOO, jechałem własnym tempem i to było wystarczające żeby przesuwać się do przodu. Za babą jagą dogoniłem Grzesia (na starcie stał tam gdzie mniej więcej ja powinienem) i pojechałem dalej. Za autostradą w lasku pierwszy korek. Okazało się że przeszkodą nie do pokonania jest dwumetrowa górka. #$%&^!!! Wtedy pomyslałem że przy takiej pozycji startowej nie tylko czas 3:50 ale nawet 4:00 może być ponad moje mozliwości. Później było całkiem fajnie, tankowałem się tylko na drugim bufecie, na podjazdach spokojnie zyskiwałem - ale już Półrzeczki upewnił mnie po raz enty że RRon to jednak porażka na wilgotnym - na zjazdach nawet specjalnie nie traciłem, Kochanowski poszedł całkiem dobrze z marszu, poza małym nurkowaniem lewą burtą po tym jak w najwęższym miejscu wyłożyło się przedemną dwóch jeźdźców. Doping Szymona zrobił swoje i pojechałem dalej. Trochę zmiękłem tak jakieś 15 km przed metą (wg znaków orga) i dalej toczyłem się trochę wolniej niż chciałem. Metę osiągnąłem po 4:01:00 i pomimo że formalnie to mój najlepszy maraton (połowa stawki przy tegorocznych ok. 70%) jestem częściowo niezadowolony. Myślę że gdybym startował z miejsca jakie mogłem zająć na starcie ok godz. 10:15 spokojnie zaliczyłbym 3:50 co było moim założonym celem max. na ten rok. A to jakieś 50 pozycji w open i 20 w kategorii. Maraton był fajny, wilgotna gleba na zjazdach wymuszała uwagę i trochę techniki :-))) w paru miejscach można było złapać gumę (Grześ niestety rozpruł oponę i musiał się wycofać, Konrad załapał dwie gumy i stracił szansę na dobry wynik), Erni przyjechał w 3:08 więc zmieściłem się w limicie godziny za nim, Daniel jakieś pół godziny przedemną - jak się postaram to w przyszłym sezonie te różnice jeszcze się zmniejszą a ja stabilnie będę się łapał do pierwszej połówki stawki. Tylko nauczę się zjeżdżać :-)))!!!Aha, po fakcie okazaó się że licznik miałem w kieszeni camelbaka. Bez komentarza.
PS. Bardzo śmieszny był nerwowy koleś z giga na zjeździe z Sikornika, rzucał ku.... i innymi takimi bo się zrobił mały 10 sekundowy korek na zjeździe. Kultura "zawodowca"...
133/259 w M3, 416/792 w open (tak mniej więcej).
Kategoria maratony
Dane wyjazdu:
44.06 km
30.00 km teren
02:14 h
19.73 km/h:
Maks. pr.:61.44 km/h
Temperatura:25.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Centurion
MTB Michałowice
Niedziela, 9 sierpnia 2009 · dodano: 09.08.2009 | Komentarze 0
Szybko, pyliście i dużo przyjemniej niż mi się wydawało na przejeździe trasy w środku tygodnia. Chociaż chyba za krótko :-) W przyszłym roku pojadę może dwie pętle...63/126 miejsce w open na dystansie mega i 10/32 w kategorii M2 (ale te kategorie to jakieś dziwne i mocno niestandardowe). Czas 2:14:22
Od 20 km. jechałem tasując się z numerami 25 i 188. Całkiem fajnie :-) 25 w pewnym momencie odpadł a 188 udało się wyprzedzić na dojeździe do stadionu (było dość zacięcie:-). A 23 (bikeholik) pędził sobie w pobliżu ale na giga...
Na kiełbaskę się nie skusiłem chociaż wyglądały bardzo dobrze, Szymonowi smakowała :-)
Kategoria maratony
Dane wyjazdu:
56.16 km
52.00 km teren
05:10 h
10.87 km/h:
Maks. pr.:45.63 km/h
Temperatura:28.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Centurion
Głuszyca. Klęska!
Sobota, 1 sierpnia 2009 · dodano: 02.08.2009 | Komentarze 0
Nie wiem nawet co się stało. 6036 przyładował mi 18 minut. Zjazdy katastrofa (moja :-)). Kamieniste jak nic do tej pory. I upał...Chyba jednak nieregularność moich treningów przyniosła taki efekt.
Ale co tam. Jedziemy dalej, teraz Kraków i Istebna.
Oficjalny czas: 5:22:01
Open 260/342 (+12 DNF/DSQ)
M3 86/108 (+7 DNF/DSQ)
Kategoria maratony
Dane wyjazdu:
51.04 km
45.00 km teren
04:38 h
11.02 km/h:
Maks. pr.:58.55 km/h
Temperatura:12.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Centurion
Szczawnica. Czad i skopana szansa.
Sobota, 30 maja 2009 · dodano: 30.05.2009 | Komentarze 4
Mogło być wyraźnie lepiej. A nie jest. Tak że jedynym (no prawie jedynym) plusem jest to że dojechałem. Po prostu.Przed startem założyłem sobie dojechać w 4:30 i uznałem to za całkiem realny scenariusz. Ale z drugiej strony na rowerze siedziałem ostatni raz w poniedziałek bo tydzień raczej był ciężki pod względem zawodowym, no i ostatni raz wyspałem sie we wtorek :-) Przed wyjazdem do Szczawnicy zjadłem śniadanie, za wcześnie i za mało. Elegancko później brakło mi "paliwa" na podjeździe za drugim bufetem. W połowie tej górki po prostu się skończyłem czego dowodem był kuriozalny zjazd "na wstecznym". Jak ujął to chwilowy towarzysz walki z podjazdem
- kolego za dużo w tym było rozpaczy
- tam była sama rozpacz - odpowiedziałem.
Kicha zaczęła się na pierwszym podjeździe, łatwym i nieskomplikowanym w swej długości - mały napój przed startem okazał sie bombą z lekko opóźnionym zapłonem. Męczył mi żołądek strasznie, tak że przyzwoicie zacząłem jechać dopiero podjazd po pierwszym bufecie. Wcześniej jeszcze zdjąłem wierzchnią warstwę odzieży z siebie bo grzałem się strasznie (ale świeżo zakupione rękawiczki z długimi palcami przydały się znakomicie). Na pierwszym zjeździe coś podejrzanie wjechała mi klamka tylnego hamulca co mnie lekko usztywniło. I tak nie zmienia to faktu że zjazdy w Szczawnicy pokazały mi że ja po prostu... nie umiem zjeżdżać i bardzo wiele na nich tracę. Wszystko to co podjadę tracę na zjeździe - szczególnie śliskim i mokrym. Wcześniej wydawało mi się że zjazdy w Karpaczu były bardzo trudne. No przy Szczawnicy widzę że nie były :-)
Poznałem osobiście Lesława na trasie - skończyły mu się hamulce więc jechał spacerowo i była okazja do zamienienia kilku słów.
Ostatni zjazd był cholernie nieciekawy, śliski, pochyły nie w tę stronę co trzeba :-). Masakra. Ale prawdziwa to była kicha w postaci OSTATNIEGO juz podjazdu. Nie widziałem obok mnie nikogo kto dałby mu radę na rowerze. Przejazd przez rzekę całkiem fajny, udało mi się tam wyprzedzić jakąś dziewczynę (sorry):-)))
Fajny maraton ale dla mnie jakiś taki z dużym niedosytem. Szybciej nie dałem rady ale tylko - w moim mniemaniu - przez błędy PRZED maratonem.
Aaaa - i jeszcze w tomboli wylosowałem szczotkę i odtłuszczacz. Wow!!!
Do Erniego straciłem 1:01 - jednak kiedys zejdę ponizej godziny :-)
Gratulacje dla Daniela i Grzesia.
Oficjalny czas 4:47:31
open: 213/294 (+16 DNF)
M3: 75/99 (+4 DNF)
Kategoria maratony