Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi sheep z miasteczka Kraków. Mam przejechane 10297.21 kilometrów w tym 1568.58 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 20.86 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy sheep.bikestats.pl
Dane wyjazdu:
67.50 km 55.00 km teren
04:01 h 16.80 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:22.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Centurion

MTB Kraków

Niedziela, 30 sierpnia 2009 · dodano: 30.08.2009 | Komentarze 3

Zaczęło się fajnie bo rano wstałem wyspany i pełen ochoty do pedałowania. To juz coś. O 10 byłem już przy Błoniach z mocnym postanowieniem zajęcia jakiegoś sensownego miejsca w "rynnie" startowej. Ale okazało się że na rowerze nie mam licznika, poczułem się bez niego bardzo samotny i nieswój, postanowiłem po niego wrócić. To kosztowało mnie następne 40 minut zupełnie bezsensownie stracone bo licznika w domu i tak nie znalazłem. Zaopatrzyłem się w żele i stanąłem grzecznie na samym końcu ponad 1300 (mega + mini) chętnych do jazdy bikerów. Start czołówki przeszedł na końcu zupełnie niezauważenie, ruszyłem po czterech minutach i kogo mogłem to jeszcze wyprzedziłem na błoniach ale wiadomo że na błoniach to sobie można... Hamernia jest wąska i tam też raczej uważałem żeby nie wyciąć orła w kolizji a nie wyprzedzałem. Cokolwiek ciekawie było od pierwszego podjazdu do ZOO, jechałem własnym tempem i to było wystarczające żeby przesuwać się do przodu. Za babą jagą dogoniłem Grzesia (na starcie stał tam gdzie mniej więcej ja powinienem) i pojechałem dalej. Za autostradą w lasku pierwszy korek. Okazało się że przeszkodą nie do pokonania jest dwumetrowa górka. #$%&^!!! Wtedy pomyslałem że przy takiej pozycji startowej nie tylko czas 3:50 ale nawet 4:00 może być ponad moje mozliwości. Później było całkiem fajnie, tankowałem się tylko na drugim bufecie, na podjazdach spokojnie zyskiwałem - ale już Półrzeczki upewnił mnie po raz enty że RRon to jednak porażka na wilgotnym - na zjazdach nawet specjalnie nie traciłem, Kochanowski poszedł całkiem dobrze z marszu, poza małym nurkowaniem lewą burtą po tym jak w najwęższym miejscu wyłożyło się przedemną dwóch jeźdźców. Doping Szymona zrobił swoje i pojechałem dalej. Trochę zmiękłem tak jakieś 15 km przed metą (wg znaków orga) i dalej toczyłem się trochę wolniej niż chciałem. Metę osiągnąłem po 4:01:00 i pomimo że formalnie to mój najlepszy maraton (połowa stawki przy tegorocznych ok. 70%) jestem częściowo niezadowolony. Myślę że gdybym startował z miejsca jakie mogłem zająć na starcie ok godz. 10:15 spokojnie zaliczyłbym 3:50 co było moim założonym celem max. na ten rok. A to jakieś 50 pozycji w open i 20 w kategorii. Maraton był fajny, wilgotna gleba na zjazdach wymuszała uwagę i trochę techniki :-))) w paru miejscach można było złapać gumę (Grześ niestety rozpruł oponę i musiał się wycofać, Konrad załapał dwie gumy i stracił szansę na dobry wynik), Erni przyjechał w 3:08 więc zmieściłem się w limicie godziny za nim, Daniel jakieś pół godziny przedemną - jak się postaram to w przyszłym sezonie te różnice jeszcze się zmniejszą a ja stabilnie będę się łapał do pierwszej połówki stawki. Tylko nauczę się zjeżdżać :-)))!!!
Aha, po fakcie okazaó się że licznik miałem w kieszeni camelbaka. Bez komentarza.
PS. Bardzo śmieszny był nerwowy koleś z giga na zjeździe z Sikornika, rzucał ku.... i innymi takimi bo się zrobił mały 10 sekundowy korek na zjeździe. Kultura "zawodowca"...

133/259 w M3, 416/792 w open (tak mniej więcej).
Kategoria maratony



Komentarze
bananafrog
| 17:45 środa, 9 września 2009 | linkuj Tak, start z końca to była tragedia. Całe szczęście, że był podjazd pod zoo na początku, bo można było sporo od razu nadgonić.
sheep
| 08:03 czwartek, 3 września 2009 | linkuj Koszulka jest zielona :-) Pomarańcza wyszła z użycia :-) Nie mam czasu wkleić jakiejś fotki.
A z innej beczki to start z końca jest beznadzieją...
bananafrog
| 18:58 środa, 2 września 2009 | linkuj No, faktycznie, najpewniej jechaliśmy większość czasu blisko siebie. Prawdę mówiąc widziałem gdzieś nawet na trasie kogoś na taki białym Centurionie jak Twój, ale już koszulka - o ile pamiętam - nie miała nic wspólnego z pomarańczem w Twoim avatarze. Tylko, że... hmm... koszulkę stosunkowo łatwo jest zmienić ;)
Pozdrawiam!
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa arzwe
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]